Co ma komin do....gwiazdki?
Nie znoszę książek specjalnie na święta. Tych wszystkich światełek, brokatu, aniołków, dobra i tęczy czy zapachu świeżo pieczonego chleba w ich treści. No nie kręci mnie to.
Dwie moje ukochane książki na grudzień związane z Gwiazdką to niezmiennie od lat "Bombka z gwiazdką" Maliny Prześlugi i - od niedawna - "Kominiarz na święta" Madleny Szeligi.
O "Bombce..." jeszcze napiszę kiedy indziej, bo warto!
Ale o kominiarzu ma być dziś. Nienachalny, lekko zabawny i pomocny kominiarz mimochodem wprowadza mnie w nastrój. Nawet łezka się zakręci.
Tytułowy kominiarz nie jest zapisany w żadnym związku kominiarzy. Oficjalnie, nie istnieje. A jednak pojawia się w okolicach świąt tam, gdzie jest najbardziej potrzebny. Tym razem wybór padł na mamę z synem. Przekonajcie się, czego może dokonać jeden otwarty słoik i wygrana w konkursie na najlepiej utrzymany komin :D
Bardzo nam się spodobała ta historia.
Najlepsze jest to, że wg słów wydawcy, kominiarz będzie wracał i otwierał drzwi kolejnych rodzin potrzebujących jego wsparcia na Święta.
Po raz kolejny Pani Madlena Szeliga pokazała, że potrafi pisać książki dla dzieci (ilustracje Katarzyny Zalewskiej są przepiękne w swej prostej formie).